Jesteśmy naładowani pozytywna energią, zainspirowani i przeszczęśliwi.
Ale może- od początku.
Trochę przypadkiem i bardzo spontanicznie, tydzień temu okazało się, że wystawimy się na Tygodniu Wegańskim w Białymstoku. Wszystkie mydła musiały więc szybciutko przyjechać z centrum na wschód (a niektóre nawet z Krakowa), a my gimnastykowaliśmy się i rozciągaliśmy dobę, żeby w sobotę zwarci i gotowi pokazać mydła światu (no, niewielkiej jego części).
I oczywiście nie ominęły nas przygody - w piątek o godzinie 22 okazało się, że nie możemy wydrukować etykiet, bo nasz cudny dmuchawiec przybiera barwę fioletową zamiast brązowej. Ale nie poddaliśmy się! W sobotni poranek załadowaliśmy cały majdan w plecak i torby, i wyruszyliśmy na poszukiwania punktu ksero. Jest, otwarte! Etykiety wydrukowane, trzeba je tylko wyciąć i przywiązać do mydeł. Konkretnie do 98 mydeł.
Musimy się w tym miejscu do czegoś przyznać. Mentalnie przygotowywaliśmy się na to, że właściwie to będzie dobrze, jeśli sprzedamy choćby jedno mydło (w mydła nasze wiarę mamy ogromną, ale nie wiedzieliśmy właściwie, czego możemy się spodziewać)... więc wizja siedzenia przy stoliku, wycinania etykiet i przyczepiania ich do mydełek wydawała się zupełnie w porządku- przynajmniej będziemy mieli co robić, prawda?
I tak oto rozstawiliśmy mydła, kule do kąpieli, ulotki i jak te mróweczki chwyciliśmy nożyczki w dłonie i... pojawili się pierwsi klienci, którym na bieżąco wycinaliśmy etykiety do mydeł, które właśnie kupili. A potem kolejni... i tak dalej... Na szczęście tryb multifunkcji mamy opanowany i udało nam się jednocześnie etykietować mydła, sprzedawać je, pakować i przeprowadzać masę interesujących rozmów o mydłach właśnie.
Usłyszeliśmy wiele miłych słów, dostaliśmy masę uśmiechów i tyle życzeń powodzenia w dalszych działaniach mydlanych, że aż dech zapiera :)
I cóż, okazało się, że ekipa WGS stanowi prężny mechanizm biznesowy, a z takim handlowcem jak Marcelina - sukces w kieszeni! Misia totalnie poczuła misję sprzedażową - pytała nas, czy może wziąć mydło, po czym znikała z nim w tłumie, a minutę później wracała z pieniędzmi i słowami "Daj mi torebkę, bo sprzedałam mydło i jeszcze resztę trzeba oddać". Po czym haps za kolejną kostkę i w drogę przez tłum. Absolutny mistrz sprzedaży :) Przeprowadziła też sympatyczną wymianę barterową z http://litilhandmade.blogspot.com, wymieniając mydła na Stefankę, nową przyjaciółkę wysłużonego już Stefka.
Największym plusem tej przygody są oczywiście ludzie, których spotkaliśmy - ci, którym mogliśmy opowiadać o mydłach, którzy uwierzyli w nasz produkt i go kupili, ale też inni wystawiający się - pasjonaci, którzy są pełni energii i wiary w sens sprzedawania i wytwarzania zdrowych, naturalnych produktów. To było naprawdę inspirujące, pozytywne i podbudowujące doświadczenie! Wiara w ludzi z Podlasia została nam przywrócona :)
Ach, i jeszcze musimy wspomnieć o tym, że objedliśmy się jak bąki przepysznego wege jedzenia. Z niecierpliwością czekamy na otwarcie Flow Food (przepyszny chleb bez mąki i pasta z pietruszki!), słodkości ze Zdrowego Kiełka znowu nie zawiodły, a nasze brzuchy zdecydowanie polubiły smalec migdałowy i poznański tempeh. Wspominamy teraz te smaki i mruczymy smacznie...
I cóż... wypatrujcie nas na kolejnych targach, nie tylko na wschodzie! Jesteśmy żądni kontaktu z Wami! Po tak świetnej inauguracji sezonu jarmarcznego - ruszamy na podbój targowisk! Niech się mydli w całej Polsce :)
I formalności: